Przyjechałem do Ch. w 1990, lub coś koło tego. Nie pamiętam
i nie będę sobie przypominał, bo tak po prostu mi się nie chce i nie jest to aż
tak ważne. Ważne jest to, że przyjechałem, bo nie miałem mieszkania. Tutaj
dostawałem nowe dwupokojowe. Bałem się małomiasteczkowości i panujących tu
obyczajów. Myślałem, że wszyscy będą mnie obserwować.
Dlaczego zamiast pójść do pracy zacząłem działalność na
swoim? Tak myślę, że chciałem się wybić, a praca na swoim zapewniała wówczas lepdsze
zarobki. I byłeś sobie kierownikiem i prezesem. Zacząłem od handlu, wiadomo w
tym był zarobek.
Moja już wówczas prowadziła
wypożyczalnię filmów video, która i tak padła, bo trzeba było mieć kasę na
nowości. A ja nie miałem. Kasę na rozpoczęcie wypożyczalni miałem z
odszkodowania, bo skręciłem nogę na delegacji. Zamknąłem wypożyczlnię
sprzedałem filmy na giełdzie i ....
Otworzyłem sklepik z ciuchami, sparzyłem się
bo otworzyłem w nieodpowiednim miejscu. Zła lokalizacja mnie rozłożyła. Utarg
coraz mniejszy i zamknąłem swój biznes a raczej zacząłem nosić wszystkie szmaty
do domu, rano na Plac Targowy i po południu do Sklepu. Na targowisku inna
rozmowa. Szło lepiej. Tutaj zorientowałem się co idzie i zacząłem handel,
kasetami magnetofonowymi z łóżka polowego.
Kasety szły
jak woda, a było nas aż trzech sprzedających. Niestety pomału zejście było
coraz gorsze. Zacząłem rozglądać się za nowym rynkiem zbytu i moja sprzedaż po
południu odbywała się w pobliskim mieście powiatowym na dworcu PKP. Marzłem jak
głupi i sprzedawałem. Nie pamiętam ile ta moja sprzedaż trwała ale rano Plac
dojazd z kasetami w torbach na dworzec i sprzedaż. Nie powiem, miałem po pewnym
czasie dosyć tego sprzedawania.
Postawiłem wtedy na chemię gospodarczą. I tak otworzyłem
kiosk chemiczny. Stałem się właścicielem budki na Placu Targowym.
Nie tak od razu tak nie było, bo zapomniałem dodać, że
kasety sprzedawała moja na Placu, później biustonosze i jakieś szmatki, a
dopiero gdy ja miałem dość tego dworca to podpatrzyłem co idzie na Placu i
zdecydowaliśmy wchodzimy w chemię.
Tak myślę,
że wówczas mimo, że nie miałem pieniędzy to można było jakoś żyć. Płacić
podatki i mieć na życie. Skromne bo skromne ale było. Teraz nie jest to do
pomyślenia. Nikt nie utrzymał by się z tego co wówczas robiłem. Mój duży błąd
polegał na tym, że nie poszedłem do pracy w zakładzie, teraz wiem.
Nieudacznicy, którzy bali się kapitalizmu, pracowali w zakładach mają lepiej
niż ja, który podtrzymywałem to co udało się wywalczyć jako Solidarność. Mogę
powiedzieć, że wielu z nas właśnie przegrało ten czas.
Gdybym
poszedł do zakładu jako elektryk, nabrał jeszcze większego doświadczenia nikt
by mnie nie załamał w zawodzie i teraz wszędzie pracę bym znalazł. Zaś po tylu
latach w handlu nigdzie pracy nie znajdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz