sobota, 6 września 2014

Początki biznesu

Przyjechałem do Ch. w 1990, lub coś koło tego. Nie pamiętam i nie będę sobie przypominał, bo tak po prostu mi się nie chce i nie jest to aż tak ważne. Ważne jest to, że przyjechałem, bo nie miałem mieszkania. Tutaj dostawałem nowe dwupokojowe. Bałem się małomiasteczkowości i panujących tu obyczajów. Myślałem, że wszyscy będą mnie obserwować.
Dlaczego zamiast pójść do pracy zacząłem działalność na swoim? Tak myślę, że chciałem się wybić, a praca na swoim zapewniała wówczas lepdsze zarobki. I byłeś sobie kierownikiem i prezesem. Zacząłem od handlu, wiadomo w tym był zarobek.
Moja już wówczas prowadziła wypożyczalnię filmów video, która i tak padła, bo trzeba było mieć kasę na nowości. A ja nie miałem. Kasę na rozpoczęcie wypożyczalni miałem z odszkodowania, bo skręciłem nogę na delegacji. Zamknąłem wypożyczlnię sprzedałem filmy na giełdzie i ....
 Otworzyłem sklepik z ciuchami, sparzyłem się bo otworzyłem w nieodpowiednim miejscu. Zła lokalizacja mnie rozłożyła. Utarg coraz mniejszy i zamknąłem swój biznes a raczej zacząłem nosić wszystkie szmaty do domu, rano na Plac Targowy i po południu do Sklepu. Na targowisku inna rozmowa. Szło lepiej. Tutaj zorientowałem się co idzie i zacząłem handel, kasetami magnetofonowymi z łóżka polowego.
            Kasety szły jak woda, a było nas aż trzech sprzedających. Niestety pomału zejście było coraz gorsze. Zacząłem rozglądać się za nowym rynkiem zbytu i moja sprzedaż po południu odbywała się w pobliskim mieście powiatowym na dworcu PKP. Marzłem jak głupi i sprzedawałem. Nie pamiętam ile ta moja sprzedaż trwała ale rano Plac dojazd z kasetami w torbach na dworzec i sprzedaż. Nie powiem, miałem po pewnym czasie dosyć tego sprzedawania.
Postawiłem wtedy na chemię gospodarczą. I tak otworzyłem kiosk chemiczny. Stałem się właścicielem budki na Placu Targowym.
Nie tak od razu tak nie było, bo zapomniałem dodać, że kasety sprzedawała moja na Placu, później biustonosze i jakieś szmatki, a dopiero gdy ja miałem dość tego dworca to podpatrzyłem co idzie na Placu i zdecydowaliśmy wchodzimy w chemię.
            Tak myślę, że wówczas mimo, że nie miałem pieniędzy to można było jakoś żyć. Płacić podatki i mieć na życie. Skromne bo skromne ale było. Teraz nie jest to do pomyślenia. Nikt nie utrzymał by się z tego co wówczas robiłem. Mój duży błąd polegał na tym, że nie poszedłem do pracy w zakładzie, teraz wiem. Nieudacznicy, którzy bali się kapitalizmu, pracowali w zakładach mają lepiej niż ja, który podtrzymywałem to co udało się wywalczyć jako Solidarność. Mogę powiedzieć, że wielu z nas właśnie przegrało ten czas.
            Gdybym poszedł do zakładu jako elektryk, nabrał jeszcze większego doświadczenia nikt by mnie nie załamał w zawodzie i teraz wszędzie pracę bym znalazł. Zaś po tylu latach w handlu nigdzie pracy nie znajdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz