sobota, 27 października 2018

List do Jacka 27.10.2018


Szanowny Panie Jacku

Piszę do Pana, bo jestem targany sprzecznymi uczuciami, co do dalszych moich losów w życiu. Nie wiem, co dalej się będzie działo w moim życiu, ale przyszły rok zapowiada daleko idące zmiany, do których jestem nieprzygotowany. Mam mianowicie przeprowadzić się do dużego miasta z małej mieściny.
Zapyta Pan, dlaczego mnie to nurtuje? Zapomina Pan, że łączy się to z nowym środowiskiem, zmianą pracy i innymi tego typu rzeczami. Przywykłem już do mojego trwania tu w bezruchu i pracy od rana do wieczora a tu takie zmiany. Jak ja je przeżyję? Nowi znajomi. Nie, w moim wieku to raczej znajomi nie będą nowi, bo kto ze starym człowiekiem się zaznajomi. Raczej tylko w pracy kogoś nowego poznam. Nie chcę znowu mieć wyczerpującej pracy, co wiąże się ze zdrowiem. W tym wieku należy je raczej oszczędzać a Pan każe mi jutro w niedzielę przyjść na godzinę szóstą rano, bo jest taka potrzeba. Te czasy mnie przerażają. Nikt nie liczy się z człowiekiem a tylko z pieniądzem. Kto ma więcej mamony ten jest gość?
Ja natomiast patrzę na to inaczej. Już nie potrzeba mi do szczęścia wielkich pieniędzy a spokoju duszy. Nie jest to łatwe, bo targają mną różne żądze i namiętności. Nie wiedziałem, że w tym wieku tak będzie. Czyli stara prawda się sprawdza, że w każdym wieku mamy swoje potrzeby. Ja mam taką, żeby pisać i pisać, ale to pisanie mi nie wychodzi. Staram się stworzyć dzieło swojego życia, ale jest to wszystko w głowie, bo nie umiem tego przelać na papier. Pyta Pan, o czym to będzie? Oczywiście o miłości do kobiety, która nie wyszła i nie wyjdzie. Jako że opowieść niesie w sobie trochę prawdy nie wiem jak to ugryźć? /Nie daje mi to spokoju. Dlatego zalewam Pana tymi listami, bo one dają mi tylko wytchnienie. Pan zresztą mnie zna i wie, że muszę pomarudzić zanim do czegoś się wezmę. Inspiracji mi brakuje i to jest w tym wszystkim sedno sprawy.
Może właśnie ta przeprowadzka zmusi mnie to otwarcia się na ludzi. Wie Pan, że tutaj nie mam wielu znajomych, co dopiero mówić o przyjaźni. Kiedyś obiecywałem sobie więcej, ale na życzeniach się to wszystko skończyło. Nikt się ze mną nie zaprzyjaźnił a osoba, o której myślę ma własne sprawy i ma mnie w nosie. Nie lubię wtykać już nos w cudze sprawy, bo to się źle skończyło. Sam Pan o tym wie jak nie mogłem się pozbierać po moim wyskoku z tą kobietą. Teraz po latach udało mi się złapać równowagę, ale muszę zmienić klimat żeby zapomnieć o pewnych sprawach. To na tym kończę, bo muszę porozmawiać z żoną, która pracuje za Odrą i tęsknię za nią. Ona mi daje równowagę. Mężczyzna bez kobiety ginie i schnie. Nie wiem jak to jest z kobietami, ale chyba podobnie. Z poważaniem L.

niedziela, 21 października 2018

List do Jacka 21.10.2018


Szanowny Panie Jacku

Piszę do Pana ten list żeby się wyżalić. Nie mam konkretnego celu, ale źle mi na sercu po pewnym zdarzeniu. Opowiem Panu o nim.
Spotkałem dzisiaj idąc do kościoła dawną znajomą. Chciałem z nią pogadać, bo od roku jej nie widziałem. Pragnę Pana poinformować, że w przeszłości wiele nas łączyło. Nie w sensie fizycznym a duchowym. Byłem nią zauroczony i wiele jej pomogłem w życiu. Teraz ona zdobywa pozycję w naszym małym miasteczku i pnie się po drodze kariery. Była kiedyś drobną sprzedawczynią staników i spotkałem ją gdyż ja też byłem drobnym przedsiębiorcą. Niestety nasze drogi się rozeszły z mojego powodu. Wiadomo my mężczyźni czasami postępujemy jak głupie osły. Nie ubliżając zwierzętom tak zacnym i pracowitym. Spotkanie to dotknęło mnie dożywego, bo się go nie spodziewałem. Jednak coś we mnie tkwiło i teraz na nowo rany moje zostały otwarte. Wiem, że nic na to nie poradzę, ale człowiek ma w sobie nieprzeparte myślenie. No cóż uporam się z tym, bo czas leczy rany.
Mniemam, że było to nasze ostatnie spotkanie, gdyż wyprowadzam się w przyszłym roku z tej zapyziałej mieściny, która zjadła mi najlepsze lata życia.
Chciałem żeby z tej znajomości powstała dobra przyjaźni, lecz to niemożliwe. Takie jest niestety życie. Nie jest to komedia romantyczna a rzeczywistość, na którą nie ma rady.
Nasza znajomość nadaje się na film albo książkę i mam zamiar to kiedyś zrealizować, ale zabieram się do tego jak do łapania jeża. Mam wiele myśli i przemyśleń, ale nie umiem ich przelać na papier. Oporna to materia, jeśli chce się to przelać tak jak się niektóre sprawy przeżyło.
To spotkanie uzmysłowiło mi, że więcej tej osoby nie zobaczę chciałbym, ale to niemożliwe ze względu na łączące nas zoobowiązania rodzinne.
Bardzo mi tego szkoda, dlatego piszę do Pana, aby się pożalić. Wiem, że nie może mi Pan pomóc. Może te słowa, które piszę ulżą mi na duszy.
Mamy w sobie myśli i uczucia, bo jesteśmy ludźmi one nas tłamszą i targają. Wiele istnień ludzkich się z nimi boryka. To powoduje, że jesteśmy tacy a nie inni.
Proste słowa i myśli uciekają. Chwile tracimy, bo nie wiemy, co powiedzieć. Ja wiem, co chciałbym powiedzieć, ale ta druga osoba myśli inaczej i to mnie paraliżuje. Szkoda.
Muszę zostawić to zdarzenie z boku i przejść dalej. Wiem, ale to trudne, bo czasu w życiu mam mało i może nikogo już takiego nie spotkam.
Napiszę do Pana jeszcze po kilu dniach jak się otrząsnę z tego, co mnie spotkało i racjonalnie opiszę tą sytuację, bo obecnie nie mogę. Tkwi we mnie to spotkanie, do którego nie doszło.
Chciałem jego z całych sił, ale przekonałem się, że to był błąd. Niech już nic takiego nie nastąpi, bo nie wiem jak to wytrzymam. Zdarzenia sprzed dziesięciu lat jeszcze we mnie tkwią i rzutują na moje postępowanie i życie.
Na razie żegnam Pana. Niech moc będzie z Panem. Pana uniżony sługa. Leszek

środa, 3 października 2018

Pałacyki w Lipie