Szanowny Panie Jacku
Piszę do Pana, bo jestem targany sprzecznymi uczuciami, co
do dalszych moich losów w życiu. Nie wiem, co dalej się będzie działo w moim życiu,
ale przyszły rok zapowiada daleko idące zmiany, do których jestem
nieprzygotowany. Mam mianowicie przeprowadzić się do dużego miasta z małej
mieściny.
Zapyta Pan, dlaczego mnie to nurtuje? Zapomina Pan, że łączy
się to z nowym środowiskiem, zmianą pracy i innymi tego typu rzeczami. Przywykłem
już do mojego trwania tu w bezruchu i pracy od rana do wieczora a tu takie
zmiany. Jak ja je przeżyję? Nowi znajomi. Nie, w moim wieku to raczej znajomi
nie będą nowi, bo kto ze starym człowiekiem się zaznajomi. Raczej tylko w pracy
kogoś nowego poznam. Nie chcę znowu mieć wyczerpującej pracy, co wiąże się ze
zdrowiem. W tym wieku należy je raczej oszczędzać a Pan każe mi jutro w
niedzielę przyjść na godzinę szóstą rano, bo jest taka potrzeba. Te czasy mnie
przerażają. Nikt nie liczy się z człowiekiem a tylko z pieniądzem. Kto ma
więcej mamony ten jest gość?
Ja natomiast patrzę na to inaczej. Już nie potrzeba mi do
szczęścia wielkich pieniędzy a spokoju duszy. Nie jest to łatwe, bo targają mną
różne żądze i namiętności. Nie wiedziałem, że w tym wieku tak będzie. Czyli
stara prawda się sprawdza, że w każdym wieku mamy swoje potrzeby. Ja mam taką,
żeby pisać i pisać, ale to pisanie mi nie wychodzi. Staram się stworzyć dzieło
swojego życia, ale jest to wszystko w głowie, bo nie umiem tego przelać na
papier. Pyta Pan, o czym to będzie? Oczywiście o miłości do kobiety, która nie
wyszła i nie wyjdzie. Jako że opowieść niesie w sobie trochę prawdy nie wiem
jak to ugryźć? /Nie daje mi to spokoju. Dlatego zalewam Pana tymi listami, bo
one dają mi tylko wytchnienie. Pan zresztą mnie zna i wie, że muszę pomarudzić
zanim do czegoś się wezmę. Inspiracji mi brakuje i to jest w tym wszystkim
sedno sprawy.
Może właśnie ta przeprowadzka zmusi mnie to otwarcia się na
ludzi. Wie Pan, że tutaj nie mam wielu znajomych, co dopiero mówić o przyjaźni.
Kiedyś obiecywałem sobie więcej, ale na życzeniach się to wszystko skończyło. Nikt
się ze mną nie zaprzyjaźnił a osoba, o której myślę ma własne sprawy i ma mnie
w nosie. Nie lubię wtykać już nos w cudze sprawy, bo to się źle skończyło. Sam
Pan o tym wie jak nie mogłem się pozbierać po moim wyskoku z tą kobietą. Teraz
po latach udało mi się złapać równowagę, ale muszę zmienić klimat żeby
zapomnieć o pewnych sprawach. To na tym kończę, bo muszę porozmawiać z żoną,
która pracuje za Odrą i tęsknię za nią. Ona mi daje równowagę. Mężczyzna bez
kobiety ginie i schnie. Nie wiem jak to jest z kobietami, ale chyba podobnie. Z
poważaniem L.