Po pracy jem obiad około 16.15, piję herbatę i idę do
komputera sprawdzić czy nie wpadła jakaś prowizja. Najczęściej nic z tego, bo
jeśli bym zarabiał codziennie to bym za dużo zarobił i szczęście moje by nie
gasło.
Siadamy w fotelach, lubię swój zapadnięty fotel, i czytamy.
Ja na czytniku a żona powieść horror. Jak ona może czytać takie rzeczy to nie
wiem. Czasami czytam Gościa Niedzielnego z ostatniego tygodnia jak jeszcze nie
przeczytałem.
O godzinie 19, 00 idziemy biegać tzn. żona idzie biegać i
robi kółko wokół osiedla a ja idę z psem pod prąd i spotykam ją w połowie
drogi.
Nie lubię oglądać Wiadomości, ale muszę, bo żona ogląda. Nie
lubię, bo są nieobiektywne i walą do jednej bramki, która nazywa się PIS, widać
to gołym okiem.
Jak nie ma filmu, jakiegoś dobrego to puszczam swój i
oglądamy. W między czasie podjadamy owoce. Nie jemy kolacji, bo się odchudzamy.
Za to jabłka, pomarańcze są teraz tanie i wcinamy, jak jeszcze za mało dojadamy
garścią rodzynek.
I tak wygląda nasz powszedni dzień.
W piątek sprzątanie i sobotę dokańczamy to sprzątanie.
Do tego dochodzi czytanie jak w poprzednie dni i oglądanie
filmów. Dodatkowo ja jeszcze dodaję wpisy do blogów na laptopie, bo w pokoju
córki jest komputer, ale nie będę tam siedział sam.
W niedzielę idziemy do kościoła, zacząłem ostatnio chodzić z
potrzeby serca, później na grób teściowej i do marketu na jakiś zakup. Obiad,
czytanie oglądanie i tak w kółko.
Drobne przyjemności to picie herbaty z cytryną lub lubię pić
kawę robioną z łyżeczki jakiejś kawy rozpuszczalnej i popijam miód, który biorę
na koniec łyżeczki. Pycha.
Oczywiście rozmawiamy z córą i oglądamy wnuczkę w komputerze,
to jest cała radość życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz