niedziela, 21 października 2018

List do Jacka 21.10.2018


Szanowny Panie Jacku

Piszę do Pana ten list żeby się wyżalić. Nie mam konkretnego celu, ale źle mi na sercu po pewnym zdarzeniu. Opowiem Panu o nim.
Spotkałem dzisiaj idąc do kościoła dawną znajomą. Chciałem z nią pogadać, bo od roku jej nie widziałem. Pragnę Pana poinformować, że w przeszłości wiele nas łączyło. Nie w sensie fizycznym a duchowym. Byłem nią zauroczony i wiele jej pomogłem w życiu. Teraz ona zdobywa pozycję w naszym małym miasteczku i pnie się po drodze kariery. Była kiedyś drobną sprzedawczynią staników i spotkałem ją gdyż ja też byłem drobnym przedsiębiorcą. Niestety nasze drogi się rozeszły z mojego powodu. Wiadomo my mężczyźni czasami postępujemy jak głupie osły. Nie ubliżając zwierzętom tak zacnym i pracowitym. Spotkanie to dotknęło mnie dożywego, bo się go nie spodziewałem. Jednak coś we mnie tkwiło i teraz na nowo rany moje zostały otwarte. Wiem, że nic na to nie poradzę, ale człowiek ma w sobie nieprzeparte myślenie. No cóż uporam się z tym, bo czas leczy rany.
Mniemam, że było to nasze ostatnie spotkanie, gdyż wyprowadzam się w przyszłym roku z tej zapyziałej mieściny, która zjadła mi najlepsze lata życia.
Chciałem żeby z tej znajomości powstała dobra przyjaźni, lecz to niemożliwe. Takie jest niestety życie. Nie jest to komedia romantyczna a rzeczywistość, na którą nie ma rady.
Nasza znajomość nadaje się na film albo książkę i mam zamiar to kiedyś zrealizować, ale zabieram się do tego jak do łapania jeża. Mam wiele myśli i przemyśleń, ale nie umiem ich przelać na papier. Oporna to materia, jeśli chce się to przelać tak jak się niektóre sprawy przeżyło.
To spotkanie uzmysłowiło mi, że więcej tej osoby nie zobaczę chciałbym, ale to niemożliwe ze względu na łączące nas zoobowiązania rodzinne.
Bardzo mi tego szkoda, dlatego piszę do Pana, aby się pożalić. Wiem, że nie może mi Pan pomóc. Może te słowa, które piszę ulżą mi na duszy.
Mamy w sobie myśli i uczucia, bo jesteśmy ludźmi one nas tłamszą i targają. Wiele istnień ludzkich się z nimi boryka. To powoduje, że jesteśmy tacy a nie inni.
Proste słowa i myśli uciekają. Chwile tracimy, bo nie wiemy, co powiedzieć. Ja wiem, co chciałbym powiedzieć, ale ta druga osoba myśli inaczej i to mnie paraliżuje. Szkoda.
Muszę zostawić to zdarzenie z boku i przejść dalej. Wiem, ale to trudne, bo czasu w życiu mam mało i może nikogo już takiego nie spotkam.
Napiszę do Pana jeszcze po kilu dniach jak się otrząsnę z tego, co mnie spotkało i racjonalnie opiszę tą sytuację, bo obecnie nie mogę. Tkwi we mnie to spotkanie, do którego nie doszło.
Chciałem jego z całych sił, ale przekonałem się, że to był błąd. Niech już nic takiego nie nastąpi, bo nie wiem jak to wytrzymam. Zdarzenia sprzed dziesięciu lat jeszcze we mnie tkwią i rzutują na moje postępowanie i życie.
Na razie żegnam Pana. Niech moc będzie z Panem. Pana uniżony sługa. Leszek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz